Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę ale... To jest RAK WŚRÓD MANG! Chyba nigdy nie czytałam czegoś równie durnego. Przepraszam, jeśli jest ktoś komu się to podoba ale inne słowo naprawdę nie przychodzi mi do głowy. W jednym małym tomiku zmieściło się tyle złego, że to aż nieprawdopodobne. Jeszcze jakby to była komedia, ale to jest na poważnie...Mija rok, odkąd w pewnym nadmorskim kurorcie Mamiya otworzył włoską restaurację. Lokal cieszy się dużą popularnością dzięki jego niezwykłemu talentowi kulinarnemu oraz pierwszorzędnym składnikom, w które zaopatruje się u miejscowego hodowcy warzyw oraz zaprzyjaźnionego rybaka. Pewnego dnia Mamiya jest świadkiem sprzeczki obu dostawców, którą interpretuje jako kłótnię kochanków. Chcąc pomóc mężczyznom się pogodzić, organizuje dla nich kolację. Dopiero w jej trakcie zdaje sobie sprawę, że doszło do pewnego nieporozumienia…
Lista zarzutów (spoiler na spoilerze):
I na dobitkę: niby manga o jedzeniu, a jedzenia tam tyle, co kot napłakał.
Kreska niezbyt mi się podoba ale możliwe, że przemawia przeze mnie niechęć do tej mangi jako takiej. I wkurza mnie fryzura Mamiyi.
Wydanie i tłumaczenie w porządku. Tylko współczuję tłumaczowi, że musiał przekładać te frazesy. Serio, co zdanie to facepalm. Mam na myśli podejście do życia bohaterów i wyznania miłosne.
Nie wiem, czy czytałam w życiu coś gorszego. Były tytuły potwornie nudne i takie, przez które trzeba było brnąć. "Platinum Pastę" mimo wszystko przeczytałam dość szybko. I nie wierzyłam w to co czytam. Tomiku pozbędę się jak najszybciej.
Dobra, koniec kopania leżącego .