W końcu dorwałam się do szósteczki i w zasadzie to mam mieszane uczucia co do tego tomiku. Zupełnie nie tego się spodziewałam.
► Pokaż Spoiler
Nie podobało mi się, że przez połowę mangi Suwa próbował stać się kopią Kakeru, zamiast żyć swoim życiem i spróbować zdobyć Naho własnymi siłami. Trochę zaskoczyło mnie też, że w zasadzie wszystko działo się w "przyszłości bez Kakeru", no poza paroma fragmentami, w tym we "śnie" Suwy, o spotkaniu po dziesięciu latach w świecie z żyjącym Kakeru. Swoją drogą to były chyba moje ulubione strony w całym tomie szóstym.
W zasadzie myślałam, że manga nie będzie o Suwie z przyszłości bez Kakeru, ale o tym, który poświęcił swoją przyszłość z Naho, żeby ocalony przyjaciel mógł być szczęśliwy. I wydaje mi się, że to mogłoby być znacznie ciekawsze. W przyszłości bez Kakeru i tak wszyscy wiedzieliśmy, że koniec końców Suwie uda się zejść z Naho. Gdyby autorka zdecydowała się opowiedzieć historię z tej zmienionej, alternatywnej rzeczywistości, to mielibyśmy Suwę z rozterkami, zastanawiającego się, czy dobrze zrobił (no bo niech spojrzy na zdjęcie swojego dziecka z przyszłości z Naho i sobie uświadomi, że teraz ten mały człowiek nie będzie miał szansy zaistnieć), starającego się znaleźć swoje szczęście inaczej. I w zasadzie tego oczekiwałam, zwłaszcza, że przeczytałam gdzieś, że to ma być historia z perspektywy Suwy, więc spodziewałam się pokazania tych samych, znanych z pierwszych tomów zdarzeń, ale z wewnętrznymi rozterkami Suwy jako narracją i może dorzuceniem epilogu w stylu tego spotkania po dziesięciu latach.
Krótko mówiąc, mam po prostu wrażenie, że rozczarowałam się tomikiem, bo opowiadał nie o tym poświęcającym się dla dobra przyjaciół Suwie z pierwszych pięciu tomów, którego tak bardzo polubiłam, ale o jego alternatywnej wersji.
Żeby jednak nie było, że to jakaś całkowita beznadzieja to podobały mi się wspomniane już chwile z rzeczywistości z ocalonym Kakeru, no i sama końcówka tomu. Te parę ostatnich stron, w których Suwa w końcu musi zdobyć się na kreatywność i moment, w którym Naho docenia właśnie jego bycie sobą bardziej od imitowania Kakeru, to były jak dla mnie warte przeczytania momenty.
Nie wiem, może ze mnie maruda, ale jak dla mnie to ten tomik nie wniósł w zasadzie nic nowego i równie dobrze, mogłoby go nie być. Zresztą sama autorka chyba tam gdzieś w posłowiu napisała, że historia skończyła się w tomie piątym.
► Pokaż Spoiler
Chociaż miło było zobaczyć narysowaną, dorosłą wersję Kakeru.