No, skończyłam
Teraz pozwolę sobie na napisanie zdań naprawdę kilku, jednocześnie unikając spojlerów.
Wydanie jest ładne i satysfakcjonujące. Może obwoluta to nie jest najgenialniejszy patent, jeśli chodzi o czytanie, ale mimo wszystko się sprawdziła. Projekt jest ładny, a grzbiet lepszy niż się pierwotnie spodziewałam (jak większość). Technicznie do papieru i czcionki też nie mam zastrzeżeń.
Tłumaczenie i edycja - spec ze mnie żaden, ot, czytam i czasami coś wyłapię, czasami nie. Poza tym wymienionym przez
Arsta powtórzeniem (pewnie można by tego uniknąć, ale z drugiej strony to nie tyle pomyłka, co potrzeba doprecyzowania), to faktycznie, błędów się nie ustrzeżono. Ostatecznie jednak wszystko było dla mnie jasne, więc żadnych krytycznych błędów chyba nie popełniono. Możliwe, że kilka smaczków poszło sobie hasać przez takie a nie inne tłumaczenie, ale póki historia ma ręce i nogi, to trudno.
Historia była naprawdę niezła, choć nie obraziłabym się, gdyby autor trochę to rozciągnął. Kuleje przez to świat, o wiele uboższy niż ten znany mi z LN SAO, a chyba nawet i Blasku księżyca. Owszem, ma to uzasadnienie w fabule, ale nawet zwykłe opisy czy fragmenty nienaładowane akcją budują napięcie (czym byłaby Madoka bez beztroskich odcinków albo Steins;Gate bez przekomarzanek ekipy labu?). Przez to, że wszystko działo się masakrycznie szybko, trochę nie poczułam tej liczby powtórzeń, tego ogromu przeżyć, trudów i informacji. Cieszę się jednak, że wszystko miało sens, bo z "podróżami w czasie" bardzo łatwo coś spieprzyć (dzień dobry, Boku Dake!).
Bohaterowie - Maria naprawdę mi się spodobała i z takich OP bohaterek jest o niebo lepsza od Tsukimori. Wait, w ogóle nie ma porównania. Akurat Maria ma solidną podbudowę pod jej charakter i chyba jest również najbardziej złożoną postacią. Szczerze ją polubiłam. Reszta... ta. Póki co byli zapychaczem antenowym/podejrzanymi zawsze i o wszystko, ale liczę, że i to się dalej rozwinie.
Zakończenie mnie zadowoliło. [spoiler]Nie było ani szczęśliwe, ani smutne, Mogi na wózku to według mnie dobra opcja. Gdyby miała zginąć to też nie miałabym chyba nic przeciwko, ale skoro dzięki temu Kazuki choć trochę zniweczył plan O, to jestem zadowolona. Bo dobra, dobra, zniszczył pudełko - ale tak naprawdę według mnie Kazuki naprostował życzenie Mogi, pozwalając jej nie żałować tego dnia i żyć dalej.
Chyba że tak naprawdę Mogi nigdy nie ginęła, tylko stawała się niepełnosprawna? Ale skoro w dniu 0 jej ciało miało być powykręcane, to chyba zaliczyła zgon...
A poza tym zejście Marii do Kazukiego na oczach całej szkoły, like a boss, hell yeah. Nie mogłam się nie zaśmiać
[/spoiler]
Ot i wsio. Czekam na dalsze tomy
Alzea - choć bardzo mi się podobało, to jednak szczerze powiem, że jeśli sposób narracji ci nie odpowiada (pierwszoosobowa, dużo wtrąceń i przemyśleń głównego bohatera), to raczej nie będziesz szczęśliwa. Z drugiej strony w Marii to się chociaż bohater nie stara być sztucznie dowcipny albo błyskotliwy jak w Blasku księżyca, ale faktycznie cały czas jest skupiony na głównym problemie. Nawet jeśli ciągle gada/myśli, to ma to związek z fabułą, a nie jest takim pitoleniem trzy po trzy.