No, przeczytałam "Cykady". Zajęło mi to tydzień. Do lektury siadałam głównie po pracy, po południu albo wieczorami ale za to mangę przeczytałam dokładnie. Powiem tak: nie jest to złe, manga jest ciekawa i wciągająca. Oczywiście w pierwszej chwili było takie "co to ma być?", bo początkowo wydaje się to taką komedyjką szkolną, obyczajówką. Gdzie tu jakieś horrory i dramaty?
. Na szczęście z czasem zostają nam zaserwowane pojedyncze słowa/zdania sugerujące, że przedstawiona sielanka jest jedynie grą pozorów. Interesujący (i intrygujący) zabieg twórców.
Jednak po kilku wypowiedziach czy to tutaj, czy ogólnie na necie, spodziewałam się jakiegoś "WOW", potwornie zagmatwanej tajemnicy, czegoś niesamowitego. Przy "Cykadach" nie odczułam nic takiego... Żadnych "kluczy", które podobno miały być rozsiane po mandze, nie zauważyłam. Ot, zagadka związana z serią tajemniczych zbrodni jakich wiele. Zakończenie nie wyjaśnia wiele ale przecież to dopiero pierwszy tom i potem wszystko się wyjaśni. A jeśli traktować tę księgę jako zamkniętą całość, to może kolejne tomy będą opowiadać tę samą historię z różnych perspektyw? Tak czy siak czytelnik pozna prawdę.
A może ja źle do tego podchodzę? Może faktycznie przeoczyłam coś ważnego? Bo póki co jedyne, co wydało mi się dziwne i niezrozumiałe, to to, że Rena mówi "hau" i gdzieniegdzie przy Rice pojawia się napis "nipa". Przyznam, że nie rozumiem tego zabiegu
. Co do zakończenia natomiast, to wydaje mi się, że [spoiler]dziewczęta jednak wstrzyknęły Keiichiemu narkotyk. Założenie było takie, że chłopak tylko rozszarpie sobie gardło, a tymczasem zdążył jeszcze zabić koleżanki, czego nie było w planach. Albo w ogóle przez cały czas, od początku mangi Keiichi był pod wpływem czegoś/cierpiał na jakąś chorobę psychiczną. To by wyjaśniało halucynacje i manię prześladowczą. A ten "kierownik" na końcu? Może Hinamizawa to jakiś ośrodek, a chłopak uczestniczył w eksperymencie?[/spoiler]. Tytuł na pewno skłania do przemyśleń i samodzielnego główkowania, a to bardzo dobrze.
Pierwszy tom kupiłam w ciemno, na spróbowanie. Podobało mi się na tyle, że będę kontynuować serię
.
Co do kreski, to mnie osobiście się ona podoba. Jasne, nie jest klasycznie piękna ale kojarzy mi się z latami 90., do których czuję sentyment
.
Jeśli chodzi o polskie wydanie to jestem w sumie zadowolona, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że jest idealne. Już pomijam pękający grzbiet. W kilku miejscach dostrzegłam prześwity (zazwyczaj nie zwracam na nie uwagi, ale tutaj były naprawdę mocne), po koniec zauważyłam dziwne zjawisko "nakładania się" na siebie dwóch obrazów. Najlepiej zobrazują to poniższe zdjęcia:
Dodam tylko, że w tomiku bardziej to widać, niestety...
Ponadto, również po koniec, na niektórych kadrach, na czerni widać piękny "łupież"/białe niteczki:
Co do samej czerni - niekiedy jej natężenie jest zbyt duże, czyniąc ilustracje nieczytelnymi (np. na stronie 137 nic nie widać. Tylko z dialogów domyśliłam się, co tam jest, na stronach 56-57 to samo). Co gorsze, "dla równowagi" w innych miejscach z kolei jest ona wyblakła, jakby zszarzała.
Generalnie najwięcej "baboli" skumulowało się w drugiej połowie tomu, nie wiedzieć czemu
.
Do tłumaczenia natomiast nie mogę się przyczepić, podobnie do korekty.
Mam nadzieję, że w kolejnych tomach Waneko popracuje nad wyeliminowaniem błędów (przede wszystkim wzmocni grzbiet) i już nie będę mogła się do niczego przyczepić. Tymczasem idę do sklepiku zamówić kolejny tom
.