Możliwe. Im więcej czytam waszych wypowiedzi tym bardziej zaczynam wątpić w słuszność tej analogii, lecz na razie się jeszcze jej trzymam. Chciałbym zaznaczyć, że rozpatruję tylko jeden aspekt (wpływ wersji w internecie na sprzedaż nośników fizycznych). Pomijam kwestie finansowania autora, legalności, zarabiania na skanlacjach etc. Interesuje mnie tylko aspekt "czy dostęp online za darmo (nawet z reklamami, bo mogą się pojawić i tu i tu) na negatywny/neutralny/pozytywny wpływ na sprzedaż tomików?"
Z tego co kojarzę Helenka anglojęzyczna jest zakończona... I to nie tak, że ona mówi o sobie - to jest rada dla młodych twórców. Dokładny cytat wyciągnięty z panelu "I to nie jest prawda, że jak coś jest w internecie za darmo, to nagle nikt nie będzie chciał tego kupić na papierze. Jest wręcz odwrotnie. Ludzie bardzo lubią mieć papierowe wydania, nawet komiksów które czytają w Internecie." Koniec cytatu.
Ale spójrz co robi Waneko - ostatnio zapowiadają tylko tytuły które mają lub niedługo mają mieć adaptację. Jasne, jest casus Durarki z wierną adaptacją całości i kiepską sprzedażą
Coś o tym wiem
Dembol, różnice ogólne znam, rozumiem, itd.. Chodzi mi o ten konkretny aspekt o mtórym wspominam powyżej.
Konglomeraty polskie były 2: Centrum Mangi, które było "uczciwe"; i MangaLib które sobie w kulki leciało. Serio. Nawet skanlatorzy nie cierpieli tej strony i swego czasu zawiązali porozumienie, i ogłosili protest. Obecnie chyba jedynym agregatem z polskimi skanami jest międzynarodowy MangaDex. Nie wiem jak u nich z reklamami, bo mam AdBloka i działa.
Jeszcze zrobię dygresję: po upadku CM (spowodowanym tym, że 2 dziąłchy nie mogły się pogodzić, że ich wersja weebtoonu nie będzie jedyną) świat skanlacji polskiej powoli upada. Większość grup które obserwowałem już padła, albo ledwie ciągnie, nowe dusze w fachu skanlatorów są na wagę złota i rzadkie jak lud na pustyni. Obecni członkowie się wykruszają. Za jakiś czas cała dyskusja nie będzie warta funta kłaków, bo nie będzie o czym dyskutować. A szkoda. Bo skanlacja, ze wszystkimi jej negatywami i dyskusyjnym wpływem na rynek oficjalny, ma jedną niezaprzeczalną zaletę. Pozwala zapoznać się z dobrymi tytułami na wydanie których nie ma szans.
Ależ one to robią, jak najbardziej robią. Polskie akurat może nie, ale zagraniczne jak najbardziej. Można znaleźć skany oficjalnych wydań anglojęzycznych. I w moim odczuciu jest to naganne, choć raz ułatwiło mi życie (do dziś mam moralniaka, i pewnie w końcu kupię ten tomik, by mieć spokój XD)
Widać, że nie jesteś częstym gościem Empików - zerwana folia to najmniejszy uszczerbek jaki może spotkać mangusię w tym sklepie XD
Cyba im większe grono czytelników tym lepiej? Skanlacje popularyzują mangę jako taką wśród ludzi z nią nie związanych. Często stanowi pierwszy kontakt i kotwicę po której mogą się na dobre zakorzenićw M&A i przejść na "legalną stronę mocy" (tak było na przykład ze mną - gdyby nie skanlacje już dawno moja przygoda z komiksem jako takim by się zakończyła, a ośmielę się stwierdzić, że zostawiam w sklepach jedną z większych sum). No i nikt nie zmusza wydawnictwa do wykorzystania tego potencjału - są tytuły szalenie popularne w skanach, które nie doczekały się dystrybucji krajowej. Ot taki Seo - ile było jęczenia o Kimi no iru..., Fuukę, i kolejne dzieła, a z legalnego wydania tylko chyba dość chłodno przyjęte Half&Half... Nikt nie zmusi Waneko do uszczęśliwienia fanów tego autora.
Tylko że japoński autor jest dla polskiego czytelnika jakimś "Noname'em". Żeby wydawnictwo polskie się nim zainteresowało musi mieć jakąś bazę fanów. Można zbudować ją na tej samej zasadzie, na której robią to freelancerzy. Można, nie trzeba. Jest to jedna z metod.Nelinnor pisze: ↑czw lip 30, 2020 10:13 am[Za] freelancerem (...) nie stoi za nią żaden wielki wydawca który zająłby się marketingiem i sprzedażą.
Z drugiej strony mamy japońskiego autora. Stoi więc za nimi wydawca, który zajmuje się marketingiem i w ich interesie jest żeby przynosiło to zyski. Licencja na zachód, w tym na Polskę, to kolejny krok w ich karierze. W tym momencie nasze wydawnictwa reprezentują w naszym kraju dzieło danego autora i zajmują się promocją.
I to by była całkiem niezła konkluzja. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie orzec. Są przesłanki i za tą opcją i za tą opcją. Ale cóż, już w to wdepnęliśmy, więc kontynuujmy:
Na promocji i edukacji nowych czytelników też. Baza osób zaangażowanych musi się rozrastać - jak ma to robić nie będąc przyciągana? Młodego człowieka trzeba zainteresować i przyciągnąć, by potem wyciągnąć od niego hajs. skanlacja sprawdza się jako wabik.
Amen, bracie, amen.
To już trzeba mieć niepoustawiane w głowie, żeby wyciągnąć wnioski, że skoro nielegalna kopia jest darmowa, to każda kopia jest darmowa >_<
Tak z ciekawości: ktoś z was zadał to pytanie czy to osoba postronna, nie zrzeszona z forum?
Mówią to na przykładzie Natsume, Yony? Śnieżka też była pewnie w skanach... (?)Studio JG pisze:Nie mamy problemu z wypromowaniem dobrego tytułu nawet jeśli nie ma anime i nie jest jeszcze znany, ale miewamy problem ze sprzedaniem serii (zwłaszcza tych długich), które ludzie znają ze skanów.
O ale to też może być spadek 200 na 150 vs. 250 na 100. W perspektywie pierwszego tomu korzystniejsza jest II konfiguracja, ale z drugim się już zrównuje, a od trzeciego przewagę ma IPajęcza_Lilia pisze: ↑sob sie 01, 2020 1:44 pmAutor woli chyba spadek z 200 na 150 między tomami a nie z 1000 na 300.
Jeżeli mamy oficjalne wydanie i w tym momencie wchodzi skanlacja, to oczywiście spadek będzie. Pytanie co gdy jest skanlacja, pojawia się oficjalny dystrybutor, a skany znikają. Ciężko wtedy mówić o spadku, bo nie ma porównania jak by się tytuł sprzedał bez skanlacji.
Na marginesie - bleach został w całości przetłumaczony przez skanlatorów...Pajęcza_Lilia pisze: ↑sob sie 01, 2020 1:44 pmJakby Bleach zaczęli skanować dopiero po pokonaniu wiadomo-kogo to spadek byłby ogromny, a przy ostatnim arcu jeszcze większy, ale ze skanami niezbyt związany.
Więc oficjalną wypowiedzią wydawnictwa jest też już cytowany przeze mnie fragment. Przypomnę: "I to nie jest prawda, że jak coś jest w internecie za darmo, to nagle nikt nie będzie chciał tego kupić na papierze. Jest wręcz odwrotnie. Ludzie bardzo lubią mieć papierowe wydania, nawet komiksów które czytają w Internecie." Handluj z tym.
I to jest realny problem. Naruszenie delikatnej koegzystencji skanlatorów z wydawnictwami. Oczywiście to ci drudzy są silniejsi, lepsi itd., ale ci pierwsi też grają swoją partię szachów, też są potrzebni, dopóki nie wpierniczają się na terytorium wydawnictwa. Ja jestem dumny z tej "karności" polskiej skanlacji. Niby Polak-złodziej, ale swój honor ma. I mam nadzieję, że to sie nie zmieni.
Ale muzyka, film, gry to nie nisza jak mangi, która jest niszą w niszy komiksów. Grey mówi o zaniku nowych czytelników w przypadku upadku skanlacji i wyskakujesz z upadkami firm... ja między tymi wypowiedziami nie widzę związku przyczynowo-skutkowego. Ale dobra - firmy z tych branż upadają. I jakie to ma przełożenie na firmy mangowe? Piractwo tych pierwszych polega na kradzieży tłumaczenia będącym darmową alternatywą. W drugim kradzieży dzieła by stworzyć tłumaczenie, będące jedyną opcją. Opcją która znika gdy pojawia się legalna alternatywa. Przytoczone przez ciebie przykłady nie stanowią odniesienia.
No widzisz, mają obie wersje dostępne. A my mówimy o utopi, gdzie tylko jedna wersja na raz jest dostępna. I w Polsce przeważnie ta utopia jest wprowadzona w życie.
Znowu mówisz o dostępności PO oficjalnym tłumaczeniu. Także ten...
No, to sobie poodpisywałem Ktoś to w ogóle przeczytał w całości? XD