Skolopendrokot pisze: ↑wt sty 16, 2018 11:53 pm
Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek tutaj coś podobnego napisał. Chodzi o czynienie z popędu seksualnego jedynego bodźca, który sprawia, że sięgasz po grę/książkę/film. Czyli na dobrą sprawę po wielu wartościowych tytułów nie znasz, bo nie jesteś wystarczająco zachęcony dupą i cyckami (wybacz wyrażenie). Co gorsza, uważasz, że jeśli podobny zabieg - chociaż moim osobistym zdaniem go tam nie ma, już pomijając fakt, że głównymi odbiorcami gry są faceci - jest stosowany w stosunku do męskich bohaterów (jak w FFXV), to już jest to ble i fuj, i w ogóle tylko głupie nastolatki mogą w to grać.
Nic tylko wziąć popkorn i czekać na ciąg dalszy
.
Jak widzę niespecjanie jestem ci do rozmowy potrzebny, bo doskonale radzisz sobie sam
.
Jest to temat o grach, więc siłą rzeczy nie wyrażałem swoich opinii na temat oglądanych filmów, bo to nie miejsce na to. Co do książek - to one też mają swój temat. Możesz tam poszukać moich opinii na ten temat.
Skąd wytrzasnąłeś pomysł, że moja opinia dotycząca gier rozciąga się na inne media, tego nie wiem. To już jest twoja słodka tajemnica i może lepiej, żeby tak zostało
. Napisałem jedynie, że jeśli będę zainteresowany poznawaniem historii, to sięgnę po reportaż bo tak właśnie jest.
No ale ty wiesz wszystko, gry są twoim zdaniem czymś wspaniałym i niezastąpionym - i jak można ich nie kochać
?! One są przecież takie wspaniałe i cudowne
! Ostateczne osiągnięcie ludzkiej kultury
! Gutenberg może się schować
!
Jakim gatunkiem gier twoim zdaniem byłyby "Myszy i Ludzie" Steinbecka? "Pamiętniki Adama i Ewy" Twaina? "Duch Króla Leopolda" Hochschilda? "Wyznaję!" Cabre? "Ofiarowana" Miscavige? Po kolei: nawalanka w rodzaju DMC, symulator rolniczy, oraz strategia w której podbijało się Kongo i walczyło z wrogą propagandą - oraz druga o prowadzeniu antykwariatu
? No i oczywiście na koniec skradanka
. Taki mastah jak ty bez wątpienia bez trudu by to wszystko przełożył na język gier
.
Wybacz mi mój brak neofickiej wiary, ale po ukończeniu pięciu gier z serii Final Fantasy i po przeczytaniu jednak pewnej ilości książek nie starcza mi wyobraźni aby uznać iż lepiej jest grać niż czytać.
I w ogóle co to za idea, że istnije jakiś fanserwis, prawdziwy gracz nie zwraca uwagi na taki rzeczy bo to jest same zło
. W końcu umieszczanie zdjęć piłkarzy na okładce fify co roku NIE JEST ukłonem w stronę fanów piłki nożnej (podobnie jak umieszczanie prawdziwych drużyn i stadionów). A istniejące marki samochodów w ścigałkach nie mają żadnego związku z fanami motoryzacji
.
Ogłaszanie kolejnych gier na e3 czy innych imprezach nie budzi wśród zainteresowanych ŻADNYCH reakcji - nie mają oni przeciż żadnych swoich sympatii
.
Skolopendrokot pisze: ↑wt sty 16, 2018 11:53 pm
Uważam przede wszystkim, że nie powinieneś przenosić swoich doświadczeń w tej dziedzinie na innych ("Ja szukam mało wymagającej rozgrywki" = "Wszyscy szukają mało wymagającej rozgrywki i wszystkie gry na zapewnieniu takiej właśnie rozgrywki polegają"). Wiem też, że gry potrafią być medium, które uczy (czasami w sensie dosłownym, przemycając np. wiedzę historyczną) i potrafi pobudzić do refleksji, poruszyć, bawić, przeżyć jakąś historię czy po prostu pozwolić się zrelaksować. Gdyby Twoja teoria ("Gry są robione dla facetów, więc muszą być cycki") była prawdziwa, to mężczyźni nie chcieliby grać w Final Fantasy XIV czy Metal Gear Rising, i nie czekaliby z takim utęsknieniem na Death Stranding, na którego trailerach nie ma póki co żadnego cycka na zachętę.
Skoro moja wiedza dotycząca gier jest niczym w porównaniu do twojej, o panie, to weź wytłumacz takiemu ignorantowi jak ja czym się różni przejechanie z punktu A do punktu B w Need for Speedzie, Forzy i GT?
Bo jak rozumiem różnice są kolosalne
. Niemożliwe do przeniesienia z jednej gry do drugiej
.
Pewnie w tej pierwszej grze na trasie w mieści jedzie się po ulicy - a w drugiej i trzeciej po asfalcie . I wcale a wcale nie chodzi tam o rywalizację czy dojechanie do mety na pierszym miejscu. Albo o możliwość wciśnięcia wirtualnego pedału gazu do podłogi. Nic z tych rzeczy. Tylko w edycji na ten rok o wygranym meczu w fifie decydowały bramki - i wcale tak nie było w grze z ubiegłego i nie będzię w następnym
. A strzelanie do wszystkiego co się rusza w Overwatchu w żadnym miejscu nie przypomina Dooma, Battlefronta czy Call of duty. Nieee, w ogóle, nie ma takiego gatunku jak strzelaniny, one wcale nie służą też zwyczajowo do gry w multi i rozwalania przeciwników
.
Klikanie myszą, które sprawia, że broń w grze strzela jest tak wzniosłym i podniosłym działaniem, że nie ogarniam tego swym umysłem
. Ta chwila kiedy palec dotyka plastiku i się w nim zagłębia sprawiając iż giwera wypluwa z siebie kulę oferuje graczowi wręcz religijne doznania - nie mające porównania do przyglądania się panienkom
. Tym drugim zajmują się barbarzyńcy. Prawdziwy gracz spełnia powinność odsyłania wirtualnych demonów do piekła i nie czerpię przyjemności z zadymy, której jest sprawcą. Robi sobie zrzut ekranu z pierwszym rozrywanym na strzępy przeciwnikiem i później na spotkaniach ze znajomymi i rodziną z namaszczeniem opowiada "mój pierwszy zombie/demon/nazista..."
I oczywiście fakt, że gry elektroniczne nie wymagają żadnego przygotowania intelektualnego i fizycznego, wcale nie zmienia faktu, iż są one wymagającą rozrywką - a nie prymitywną łupaniną w pada i klawiaturę z systemem wyświetlanych na ekranie nagród
. Ćwiczenie miesiącami albo latami celem rozwinięcia wiedzy lub umiejętności jest dla innych - gracze to taka elita, że trwający dziesięć minut samouczek (którego nie nauczenie się nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji) dostarcza im wszystkiego co jest niezbędne do przejścia gry
. To pokazuje jak efektywne jest uczenie się z gier
.
Nie można również powiedzieć, aby Death Stranding czy Metal Gear Rising miały cokolwiek wspólnego z Hideo Kojimą i jego grami z serii Metal Gear Solid
. Skąd. Przecież nie kupuje się kolejnych części gier, prawda? Metal Gear Rising nie był wcale skierowany do fanów nawalanek, a FFXV tylko przez przypadek miał numer 15 w tytule, wcześniejszych gier wcale nie było
.