Porównanie wydań SAO od YP i Kotori

Forum poświęcone wydawnictwu Kotori, wydawanym przez nie tytułom, itp, itd...
ODPOWIEDZ
Grey
nołlife
Posty: 4340
Rejestracja: ndz sie 15, 2010 11:52 am
Status: Offline

Porównanie wydań SAO od YP i Kotori

Post autor: Grey » sob gru 13, 2014 8:03 am

Jak obiecałem, podjąłem się porównania dopiero co wydanej przez Kotori light novel „Sword Art Online” z jej amerykańskim odpowiednikiem. Postaram się używać kryteriów jak najbardziej zobiektywizowanych, acz jestem w pełni świadom, że moje subiektywne i niestety bardzo negatywne odczucia odbiją się w tym tekście i ostatecznej ocenie.
Postanowiłem podzielić porównanie na trzy części: formę wydania, tłumaczenie oraz kwestie rynkowe.
Każdą część ocenię w skali – od 2 do 5 (sesja się zbliża... xD )
Ale najpierw kilka zdjęć porównujących wielkość:
1. http://zapodaj.net/e22a1f32f2b29.jpg.html
2. http://zapodaj.net/5d3d8429f2e89.jpg.html
3. http://zapodaj.net/c03cd370bcaba.jpg.html
4. http://zapodaj.net/e1e1bbad43394.jpg.html
5. http://zapodaj.net/bd25ce4436544.jpg.html


1.Forma wydania:

YP: Gdy po raz pierwszy zobaczyłem swoją pierwszą light novel (Spice and Wolf), nie czułem się zawiedziony. Ot, miękka trochę, bardzo delikatna (która to delikatność zaczęła mnie ostatnio niesamowicie irytować – niestety Yen Pressowskie novelki jest BARDZO ŁATWO uszkodzić), papier taki sobie. No ale duży format, szerokie wewnętrzne marginesy, duże litery – akurat do leżenia i czytania. Nie jest jednak sztuką wydanie czegoś lepiej i porządniej. Nie inaczej było z SAO – każda LN od YP jest dokładnie taka sama.
Ocena: 4.

Kotori: Na mały format wydania Kotori byłem przygotowany. W sumie „Na skraju jutra” również jakieś kolosalne nie jest (trochę wyższe, za to mniej szerokie) a zrobione za to bardzo porządnie i, może ktoś jeszcze pamięta, mocno podniecałem się tym wydaniem na forum Waneko. Wyraziłem wtedy pogląd, że wydane w przyszłości LN powinny tak wyglądać. Niestety nie wyglądają.
O ile pierwsze wrażenie jest pozytywne – trzyma się novelkę przyjemnie (wydanie YP przypomina przy niej wręcz jakiś gazetowy dodatek), niestety gdy zaczniemy czytać czar pryska.
Co się stanie, gdy dodamy mały format do twardego papieru i na dokładkę dorzucimy bardzo małe wewnętrzne marginesy? Oj, wiele rzeczy. Trzeba użyć dużo siły by książkę trzymać otwartą, co męczy palce. W dodatku ich nacisk powoduje wtedy chwilowe odkształcanie się papieru, które co prawda szybko na półce znika, no ale jednak wkurza (zrobiłem zdjęcia po 2 minutach czytania http://zapodaj.net/babe82b730d94.jpg.html bu, kolejne były znacznie gorsze, ale żadne mi nie wyszło i są mocno zamazane Dx generalnie bywało znacznie gorzej, znacznie). Nie można również czytać leżąc na boku (zamyka się), literki są małe i trzeba się mooocno w nie wpatrywać... pisząc ten etap mojego porównania doszedłem do 47 strony w dwóch, oddzielonych dłuższym odpoczynkiem czytaniach a i tak boli mnie kręgosłup i oczy...
Dlaczego, mimo podobnego formatu, Na skraju jutra mogło mieć większą czcionkę i szersze marginesy wewnętrzne? Teeego nie wie nikt.
Ach, byłbym zapomniał. Numer tomu i tytuł musi tak zachodzić na to „łamanie” okładki (czy jak to się poprawnie nazywa)? Pytanie retoryczne, rzecz jasna... (http://zapodaj.net/9a2cf77543347.jpg.html http://zapodaj.net/58d9122cd4629.jpg.html )
No ale ogólnie okładka jest mocna (jedyny dobry element tego wydania) i za nią pół oceny w górę.
Ocena: 3,5.

2.Tłumaczenie:

YP: Porządne. Nie mam nic do dodania ani do zarzucenia.
Ktoś kiedyś sugerował, że jest mocno zamerykanizowane... nie znalazłem ani jednego takiego elementu. Cóż, może przeoczyłem, ale wątpię. Co innego w Accel World – tam to rzeczywiście, czuło się czasami jakby Japonia była jednym ze stanów USA.
No więc... po prostu nie mam nic do zarzucenia. I tyle.
Ocena: 5.

Kotori: Słodko, że chyba moje „delikatne sugestie”, którymi dzieliłem się z forumowiczami po przeczytaniu udostępnionego za darmo fragmentu zostały wysłuchane... Dodawanie do 100 zostało poprawione, drzewko umiejętności nazywa się tak jak nazywać się powinno... No ale od ogółu do szczegółu.
Co do zasady nie mam żadnych „ale” gdy chodzi o jakość tłumaczenia. Obiektywnie rzecz ujmując jest porządne, acz doszukałem się paru błędów + subiektywnie tłumaczenie budzi we mnie obawy o przyszłość: (mogą być leciutkie pseudospoilery)
To najpierw te obiektywne:
1.„Osławione pełne zanurzenie” - serio w oryginale sugerowano, że full dive ma jakiś negatywny wydźwięk w społeczeństwie? Bo przypominam, że sławny a osławiony TO NIE JEST TO SAMO.
2.Gotowanie lvl 1000. → we wszystkich dotychczasowych wersjach, które czytałem, Kirito wyraźnie jest zszokowany głupotą wyskillowania tego tak wysoko. W naszej wersji nie ma to takiego komicznego posmaku – jedynie suche fakty. Serio w oryginale potencjał tej sceny został tak zniszczony? Bo to scena, którą z pierwszej połowy SAO najlepiej zapamiętałem. A tu bym ją przegapił... Więc mogę mieć wątpliwości, prawda?
3.Akapity. - kilka razy miałem wrażenie złego ich umieszczenia, ale jeden z dłuższych akapitów przy pojedynku Kirito z Kuradeelem po prostu musi być przedzielony na dwa. Zaczynamy nowy wątek, zaczynamy nowy akapit... nie zrobienie tego jest po prostu najzwyklejszym błędem. Szczególnie, gdy tak jak w tym przypadku, jest bardzo widoczne i wręcz bezczelnie natarczywe dla oka.

Subiektywne obawy:
1.Szef a nie lider. - nie jest to błąd, ale niestety powoduje u mnie wrażenie, że tłumacz obawia się terminologii MMORPG. Więcej o tych obawach niżej w „Kwestii pseudonimów”.
2.Kwestia pseudonimów:
-Iskra Asuna (ang. flash, jap. https://translate.google.pl/?hl=pl&tab= ... 3%E5%85%89 ). Nie narzekałbym, gdyby ten pseudonim nie miał wytłumaczenia merytorycznego, związanego z jej stylem walki i bronią której używa – rapier, oparcie swojego damage dealingu na attack speed. Nie wiem co zwinność i szybkość ma wspólnego z iskrą, no ale niech będzie (o ile to świadomy zabieg a nie efekt nieznajomości utworu). Bardziej martwi mnie przyszłość – no ale po kolei.
-Święty Rycerz – w wersji angielskiej mieliśmy paladyna, który to w licznych MMORPG jest jedną z klas tankujących, a i taką taktykę walki przyjął Heathcliff. I ów pseudonim pochodzi właśnie stąd, że po prostu przypomina takiego paladyna. Dlatego nawet, jeśli dosłownie w oryginale mamy świętego rycerza, należałoby zastanowić się nad ukłonem w stronę standardowych gier MMORPG. I ponownie – jestem w stanie zaakceptować przyjęte tłumaczenie, ale boję się o przyszłość.

Wesołe i autorskie tłumaczenie nazw własnych, wbrew tradycji MMORPG może doprowadzić nas do absurdów. Czy gdy padnie określenie tank, będzie przetłumaczone jako czołg? A może „obrońca”? Nawet obrońca nie będzie poprawne. Zakładając nawet (to tylko przykład, nie wiem, czy tak jest) że Japończycy nazywają tanków dosłownie obrońcami i jest to już stały termin tamtejszego metajęzyka graczy MMORPG, użycie przetłumaczonego terminu dla wersji polskiej jest nieprawidłowe, ponieważ ów desygnat nazwy w naszej wersji tego metajęzyka brzmi „tank” co jest już nie tyle zapożyczeniem z angielskiego, co zaimplementowanym terminem, traktowanym jak polskie słowo. Czy Berserker Healer (org. angielski) zostanie przetłumaczone jako „Szalona Uzdrowicielka”? Toż to absurd totalny.

Tłumacząc z obcego metajęzyka musimy zaakceptować terminy NASZEGO METAJĘZYKA, a nie przekładać wesoło i radośnie tekst z języka drugiego stopnia na język stopnia pierwszego.
Ach, żeby nie było niejasności – tłumaczenie pseudonimów w polskiej wersji SAO bardzo mi się nie podoba, jednak jest to w granicach swobody tłumacza i nie mam zamiaru obniżać za to oceny, ani samo to nie jest celem pisania tych trzech akapitów. Celem jest, wspominam o tym po raz trzeci: obawa o przyszłość. Mam niestety wrażenie, że komuś wydaje się, że znajomość japońskiego języka pierwszego stopnia i polskiego języka pierwszego stopnia (chociaż... sławny=osławiony... hmmm... really?) wystarczy do poprawnego przetłumaczenia czegoś, w czym pada terminologia specjalistyczna. Ten ktoś się myli. I proszę zwrócić na to uwagę.

Nah, rozgadałem się. Jeśli moje obawy nie staną się faktem – to jest wszystko okej. Szczerze to najchętniej wystawiłbym ocenę 4, no ale bądźmy uczciwi i oceńmy ten tom tylko jako tom pierwszy, a nie preludium do dalszej historii i postarajmy się być obiektywni więc...
Ocena: 4,5.

3.Kwestie rynkowe:

YP: Chyba nikt nie ma wątpliwości, że importy to droga zabawa. Tomik w polskich sklepach internetowych kosztuje 45 zł, na amazonie 30. Wspiera się tym wydawcę, który zaczął zalewać rynek amerykański, a zarazem światowy, wieloma tytułami LN i zapewne w najbliższej przyszłości będzie czynił to dalej.
Ocena: 5.

Kotori: Cena w prenumeracie 16 zł, okładkowa 20. Taniocha. W dodatku wspieramy polski rynek LN, który mooooże się rozwinie. A może i nie. No ale przynajmniej tomiki będziemy mieli po niskiej cenie, prawda?
Ocena: 5

Podsumowanie:

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie udało mi się jeszcze skończyć tomiku. Niestety termin, w którym ostatecznie wydanie Kotori trafiło mi w ręce niefortunnie zbiegł się ze zbliżającym się nieuchronnie terminem dość trudnego egzaminu. Na swoją obronę mogę dodać, że raczej doczytanie do końca niewiele by zmieniło – o jakości tłumaczenia mam już swoje zdanie, a nie jestem nauczycielem polskiego, żeby doszukiwać się z lupą błędów ;) również kwestie formy wydania przemyślałem i sprawdziłem w praktyce, więc pozwoliłem sobie na zamieszczenie tego pisanego partiami, często zmienianego porównania już dzisiaj.

Niektórzy mówią, że Yen Press wykorzystuje kiepski papier do swoich mang i LN. Jednakże przynajmniej on nie prześwituje i nie wygina się pod palcami. Jeśli tylko nie rozłoży mi się na półce – to jestem z niego zadowolony. U Kotori mamy prześwitujące strony, to krzywienie się kartek, które często wkurza mnie u polskich wydawców mangowych (tylko polskich i tylko mangowych. Z wyjątkiem JPF. Kurna czemu?), małą czcionkę i mały format, co bardzo działa mi na nerwy. Bardzo. Dlatego po stokroć wolę wygodne wydania YP.
Nie zmienia to faktu, że okładka wydania Kotori podoba mi się. Gdyby dodać do tego format YP, albo do wydania YP dodać okładkę Kotori – mamy LN nieomalże idealną ;)
Jeśli komuś nie przeszkadza takie barbarzyńskie traktowanie książki, że trzeba ją na siłę mocno otwierać, walczyć palcami ze stronami jednocześnie je krzywiąc, oraz macie dobre oczy i nie musicie się wpatrywać w tę małą czcionkę – możecie uznać, że wydania YP i Kotori są sobie równe, ponieważ każde ma jakieś negatywne cechy. Mi negatywne cechy YP mniej przeszkadzają (poza tą cholerną delikatnością) od przywar polskiego wydania, dlatego w moim subiektywnym przekonaniu wygrywa wersja amerykańska.

(zresztą – luknijmy na „Na skraju jutra” które ma format bardzo podobny – czemu tę książkę czytało* mi się lepiej? Bo chyba ktoś czegoś w Kotori nie przemyślał, prawda?)
*czytało w znaczeniu = siedzenie z otwartą książką i gapienie się w literki.

Porównywanie jakości tłumaczenia jest średnio w moim przypadku uczciwe – było nie było polski znam znacznie lepiej niż angielski, być może w wydaniu YP też są jakieś błędu typu sławny=osławiony, czego nie jestem w stanie zauważyć. Ogólnie obydwa tłumaczenia czyta się dobrze. Ponownie obiektywnie rzecz ujmując mamy remis? Chyba tak. No ale moje subiektywne obawy związane z decyzjami podejmowanymi przez tłumacza są w dużej mierze uzasadnione. Serio mam wrażenie, że tłumacz/wydawnictwo boi się języka MMORPG, co w utworze traktującym w mniejszym czy większym stopniu o MMORPG jest chore. Dlatego ponownie wygrywa YP. No ale jeśli Wam to nie przeszkadza, to ok.

A jak nie widać różnicy, to po co przepłacać? :P znacznie niższa cena jest wielkim plusem wydania Kotori. Dlatego dla kogoś, komu zauważone przeze mnie wady nie przeszkadzają lub przeszkadzają w stopniu mniejszym, wybór jest oczywisty.
W kwestii wspierania rynku mamy do wyboru, rynek polski czy światowy xD światowy dał nam już więcej (i ciągle się rozwija), no ale gdy i tak nie możemy kupić wszystkiego z powodu wysokich cen, to może serio lepiej jest zainwestować w polski? Niechaj każdy odpowie sobie na to pytanie we własnym zakresie.

Na koniec taka mała ciekawostka/luźna dygresja:
Gdy Kotori zapowiedziało SAO – zacząłem żałować, że zamówiłem wydanie amerykańskie. Postanowiłem zbierać obydwa tylko dlatego, że od YP będę miał także Progressive, więc łyso by było mieć kieszonkowego polskiego Sword Arta a obok niego wyyysoki i szeeeeroki prequel. Potem zacząłem się łamać. Uznałem, że więcej tomików nie zamówię z USA (zajmowanie miejsca + wydawanie pieniędzy).
Jednakże po moim dotychczasowym, dwudniowym kontakcie z wydaniem Kotori mój pogląd na sprawę się zmienił. Na bank będę kupował dalej wydanie YP, a zastanawiam się, czy dalej zamawiać, po czwartym tomie (do którego mam prenumeratę) wydanie Kotori. Przez całe życie nie czytałem* tak męczącej. Najlepiej byłoby ją położyć na półkę i gapić się nie okładkę. Nigdy jej nie otwierać. No i czemu (lubię się powtarzać, nie?) Na skraju jutra czytało* mi się lepiej mimo podobnego formatu?

*czytanie w znaczeniu = siedzenie z otwartą książką i gapienie się w literki.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Kotori”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości