Przeczytane. Bardzo mi się podobała ta opowieść, dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam: ciepłe, pogodne okruchy życia. Para głównych bohaterów jest przesympatyczna i tworzą z małą Ayumi zgrane trio. Tylko jedna postać psuje to wszystko: Tomoe. Po przeczytaniu opisu mangi sądziłam, że powód, dla którego zostawiła córkę pod opieką Kazumy i Chiakiego był naprawdę poważny i nie było innego wyjścia. Tymczasem to mocna kandydatka do Matki Roku. To, co się tutaj wydarzyło to klasyczne
► Pokaż Spoiler
porzucenie dziecka. Zostawiła rocznego dzieciaka pod czyjąś opieką na kilka lat! Utrzymywała kontakt tylko telefoniczny i przez fejsa. Bo co? Bo jest "lekkoduchem"? Bo, jak sama mówi "dzieci na całym świecie czekają na moją pomoc"? A własne dziecko to co? Rzecz, którą można wcisnąć komukolwiek? Na dodatek stawiając tego kogoś przed faktem dokonanym? Na końcu sama przyznaje, że była słabym materiałem na matkę i zostawiła Ayumi z kimś, kto ją pokocha. Umyła ręce, a potem wróciła "na gotowe", kiedy kto inny wychował małą. W ogóle jak to było rozwiązane od strony prawnej? I czy chociaż łożyła na dziecko przez te wszystkie lata?
Nie wiem, jak chłopakom udało się wychować Ayumi tak, że mimo wszystko kochała tę kobietę (matką jej nazwać nie można). Że nic im się nie wymsknęło w jej obecności (choćby niechcący). Nie rozumiem też, jak wszyscy dookoła zaakceptowali tę sytuację. A Tomoe niech kupi sobie lalkę, jak chce mieć dziecko "raz na jakiś czas"
.
To jest mój główny zarzut do tej historii. Autorka mogłaby się trochę wysilić i wymyślić jakiś bardziej wiarygodny powód, dla którego chłopaki zostali sami z dzieckiem. Już lepsza byłaby śmierć matki, a nikt inny z rodziny nie mógłby się podjąć opieki.
Nie podobał mi się też bonus na końcu ale to tylko parę stron (zresztą większość tych bonusów w BL opiera się na tym samym), więc się nie czepiam.
Z wydania jestem zadowolona. Z błędów wyłapałam jedną literówkę i raz pomylono imię, które powinno znaleźć się w dymku.