Love Hina tom 14
-
- Status: Offline
-
- Status: Offline
-
- Weteran
- Posty: 1045
- Rejestracja: ndz cze 16, 2019 9:41 am
- Gender:
- Status: Offline
Love Hina tom 14
Złoty kilof za odkopanie 12-letniego tematu należy do mnie
A teraz opinia...strasznie się umęczyłem czytając LH. To było moje pierwsze spotkanie z komedio-haremówko-romansem i na dzień dobry bardzo nieudane. Nieprędko sięgnę po kolejny tytuł z tego gatunku. Początkowy zarys fabuły (mimo, że bardzo naiwny) naprawdę dawał radę. Todaj, obietnica z dzieciństwa, tajemnicza dziewczynka...gdyby akcja kręciła się tylko wokół tego byłoby zdecydowanie bardziej ciekawie. I tu dochodzimy do sedna ponieważ największą wadą tej mangi jest...DŁUGOŚĆ. Tą historię można by bardzo zgrabnie zamknąć w góra siedmiu tomach i zdecydowanie by na tym zyskała. Autor jednak chciał inaczej i w pewnym momencie zrobił z fajnego pomysłu niekończący się festiwal głupoty.Fabuła rozlazła się całkowicie. Wątki stanowiące oś historii zostały zapomniane, a ich miejsce zajął festiwal bicia Keitaro, niezdecydowania Naru i coraz bardziej poronionych pomysłów (wyspa żółwi, powrót babci, "siostra" Mystique). Jedna wielka porażka. Zakończenie oczywiście było przewidywalne, że aż przykro. Fajnie było zobaczyć bohaterów po latach ale niespecjalnie wiele z tego wynikało. Wszak żadna z dziewcząt życia sobie nie ułożyła, bo przecież...Keitaro. LH jest historią mającą duży potencjał ale kompletnie niewykorzystany. Moim zdaniem byłaby dużo ciekawsza, gdyby skupiła się na faktycznej rywalizacji dziewcząt o względy Keitaro, a nie wokół rozstań i powrotów głównej pary, całą resztę traktując jako tło albo powód do bicia bohatera. Każda z dziewcząt miała inne motywacje i nie da się ukryć, że były one bardzo wiarygodne. Niestety autor poszedł w jakąś dziwną mieszankę realizmu magicznego (chyba???), supermocy i studenckiego romansu, a wiadomo, że jak coś jest do wszystkiego to...no właśnie. Rysunki są w porządku, dziewczęta są kształtne (ale bez przesady) i zróżnicowane, tła też wykonane poprawnie i mimo typowo "starej kreski" aspekt wizualny nie trąci myszką. Bohaterów (zazwyczaj) łatwo jest odróżnić. Piszę zazwyczaj bo w późniejszych tomikach czasem Motoko myliła mi się Kanako ale poza tym ok. Nażaliłem się już ale muszę też napisać kilka słów o tłumaczeniu, które w moim odczuciu jest...T-R-A-G-I-C-Z-N-E. O ile jeszcze (szlacheckie???) słownictwo Motoko było nawet fajne, o tyle czytając gwarę Kaolli i Kitsune miałem ochotę wydłubać sobie oczy. A jeśli dodamy do tego, fakt, że historia toczy się w Japonii i bohaterowie stosują wszelkie -chany, to wypada jeszcze gorzej. Owszem...może i pomysł ciekawy ale wykonanie jak już wspomniałem tragiczne. W pewnym momencie złapałem się na tym, że pomijałem większość część tekstów tej dwójki bo czytać się tego nie dało. Aha...i jeszcze jedno w kontekście gwary...nie była ona za grosz intuicyjna. Wiele zwrotów było na tyle "zaawansowanych", że musiałem czytać dymek kilka razy, żeby wyłapać z kontekstu o co może chodzić. Nie muszę wspominać, że wtedy całą imersję diabli wzięli. No cóż...nie będę się chyba więcej pastwił nad tym tytułem. Jeśli o mnie chodzi jedno wielkie rozczarowanie. Gdybym miał oceniać to 4/10 z wielką łapką w dół za to, że naprawdę historia miała potencjał być "czymś więcej"...niestety na potencjale się skończyło.
A teraz opinia...strasznie się umęczyłem czytając LH. To było moje pierwsze spotkanie z komedio-haremówko-romansem i na dzień dobry bardzo nieudane. Nieprędko sięgnę po kolejny tytuł z tego gatunku. Początkowy zarys fabuły (mimo, że bardzo naiwny) naprawdę dawał radę. Todaj, obietnica z dzieciństwa, tajemnicza dziewczynka...gdyby akcja kręciła się tylko wokół tego byłoby zdecydowanie bardziej ciekawie. I tu dochodzimy do sedna ponieważ największą wadą tej mangi jest...DŁUGOŚĆ. Tą historię można by bardzo zgrabnie zamknąć w góra siedmiu tomach i zdecydowanie by na tym zyskała. Autor jednak chciał inaczej i w pewnym momencie zrobił z fajnego pomysłu niekończący się festiwal głupoty.Fabuła rozlazła się całkowicie. Wątki stanowiące oś historii zostały zapomniane, a ich miejsce zajął festiwal bicia Keitaro, niezdecydowania Naru i coraz bardziej poronionych pomysłów (wyspa żółwi, powrót babci, "siostra" Mystique). Jedna wielka porażka. Zakończenie oczywiście było przewidywalne, że aż przykro. Fajnie było zobaczyć bohaterów po latach ale niespecjalnie wiele z tego wynikało. Wszak żadna z dziewcząt życia sobie nie ułożyła, bo przecież...Keitaro. LH jest historią mającą duży potencjał ale kompletnie niewykorzystany. Moim zdaniem byłaby dużo ciekawsza, gdyby skupiła się na faktycznej rywalizacji dziewcząt o względy Keitaro, a nie wokół rozstań i powrotów głównej pary, całą resztę traktując jako tło albo powód do bicia bohatera. Każda z dziewcząt miała inne motywacje i nie da się ukryć, że były one bardzo wiarygodne. Niestety autor poszedł w jakąś dziwną mieszankę realizmu magicznego (chyba???), supermocy i studenckiego romansu, a wiadomo, że jak coś jest do wszystkiego to...no właśnie. Rysunki są w porządku, dziewczęta są kształtne (ale bez przesady) i zróżnicowane, tła też wykonane poprawnie i mimo typowo "starej kreski" aspekt wizualny nie trąci myszką. Bohaterów (zazwyczaj) łatwo jest odróżnić. Piszę zazwyczaj bo w późniejszych tomikach czasem Motoko myliła mi się Kanako ale poza tym ok. Nażaliłem się już ale muszę też napisać kilka słów o tłumaczeniu, które w moim odczuciu jest...T-R-A-G-I-C-Z-N-E. O ile jeszcze (szlacheckie???) słownictwo Motoko było nawet fajne, o tyle czytając gwarę Kaolli i Kitsune miałem ochotę wydłubać sobie oczy. A jeśli dodamy do tego, fakt, że historia toczy się w Japonii i bohaterowie stosują wszelkie -chany, to wypada jeszcze gorzej. Owszem...może i pomysł ciekawy ale wykonanie jak już wspomniałem tragiczne. W pewnym momencie złapałem się na tym, że pomijałem większość część tekstów tej dwójki bo czytać się tego nie dało. Aha...i jeszcze jedno w kontekście gwary...nie była ona za grosz intuicyjna. Wiele zwrotów było na tyle "zaawansowanych", że musiałem czytać dymek kilka razy, żeby wyłapać z kontekstu o co może chodzić. Nie muszę wspominać, że wtedy całą imersję diabli wzięli. No cóż...nie będę się chyba więcej pastwił nad tym tytułem. Jeśli o mnie chodzi jedno wielkie rozczarowanie. Gdybym miał oceniać to 4/10 z wielką łapką w dół za to, że naprawdę historia miała potencjał być "czymś więcej"...niestety na potencjale się skończyło.
- Angu
- nołlife
- Posty: 2698
- Rejestracja: pt sty 07, 2011 1:38 pm
- Lokalizacja: Wejherowo
- Gender:
- Kontakt:
- Status: Offline
Love Hina tom 14
Muszę się zgodzić z kwestią długości mangi. Pierwsze 7/8 tomów bardzo mi się podobało. Ba, te tomy czytałam ze 3 razy. Zabawna komedia, ładnie narysowana, bez udziwnień anatomicznych. Potem czytało się topornej (chyba od momentu time skupu jak to Keitaro postanowił skupić się na archeologi jak dobrze pamiętam?). A jak już wprowadzono wątek siostry Keitaro to o Jezu. Głowa mnie bolała przy czytaniu. Ta postać jest tak irytująca...
I tak. W pewnym momencie festiwal bicia głównego bohatera przy każdej okazji już dawno przestał być zabawny a stał się męczący.
Mi gwary nie przeszkadzały. Tłumaczenie wydawało mi się też ok. Prędzej przyczepiła bym się do sposobu wydania, np sporo pustych dymków. Nie wiem jakbym urozmaiciła mowę kiteune czy kaolli jak pierwsza mówiła w dialekcie, a druga w ogóle była z innego kraju. W Japonii była pod opieką dziewcząt z pensjonatu, więc wiadomo że nie będzie mówiła zawsze poprawnym japońskim skoro właśnie dialekty i "normalna" mowa mieszały się ze sobą.
Ps best girl - Mutsumi za nią zaraz Motoko (która w anime wygląda tragicznie imo)
I tak. W pewnym momencie festiwal bicia głównego bohatera przy każdej okazji już dawno przestał być zabawny a stał się męczący.
Mi gwary nie przeszkadzały. Tłumaczenie wydawało mi się też ok. Prędzej przyczepiła bym się do sposobu wydania, np sporo pustych dymków. Nie wiem jakbym urozmaiciła mowę kiteune czy kaolli jak pierwsza mówiła w dialekcie, a druga w ogóle była z innego kraju. W Japonii była pod opieką dziewcząt z pensjonatu, więc wiadomo że nie będzie mówiła zawsze poprawnym japońskim skoro właśnie dialekty i "normalna" mowa mieszały się ze sobą.
Ps best girl - Mutsumi za nią zaraz Motoko (która w anime wygląda tragicznie imo)
-
- Weteran
- Posty: 1045
- Rejestracja: ndz cze 16, 2019 9:41 am
- Gender:
- Status: Offline
Love Hina tom 14
Dokładnie tak. Zostawić do timeskipu, dorzucić pojedyncze co ciekawsze wątki ze środkowej części, troszkę zmienić zakończenie i gra gitara.Angu pisze: ↑pt lis 06, 2020 9:44 amMuszę się zgodzić z kwestią długości mangi. Pierwsze 7/8 tomów bardzo mi się podobało. Ba, te tomy czytałam ze 3 razy. Zabawna komedia, ładnie narysowana, bez udziwnień anatomicznych. Potem czytało się topornej (chyba od momentu time skupu jak to Keitaro postanowił skupić się na archeologi jak dobrze pamiętam?). A jak już wprowadzono wątek siostry Keitaro to o Jezu. Głowa mnie bolała przy czytaniu. Ta postać jest tak irytująca...
No niestety, jeżeli ciągniesz element komizmu na tylko jednym żarcie to takie są efekty. W dodatku mówimy o komedii więc elemnty humorystyczne są tutaj na porządku dziennym.
O dziwo nie kojarzę takiej sytuacji w posiadanych przeze mnie egzemplarzach.
Jeśli dobrze pamiętam to właśnie Kitsune uczyła języka Kaollę i stąd ta mieszanka. I tak jak wspomniałem może i w teorii ten pomysł wydawał się bardzo fajny ale efekt końcowy woła o pomstę do nieba. Czytało mi się to po prostu źle...przykro mi bardzo, że nie doceniłem kunsztu tłumacza. O ile jeszcze gwarę ze zgrzytaniem zębów mógłbym przecierpieć to już użycia gwary i w tym samym kadrze -chana normalnie nie dałem rady. Paradoksalnie staropolski Motoko wyszedł naprawdę zgrabnie i kompletnie nie raził. I tu chyba dochodzimy do sedna. Motoko zwrotu np. "waść" używała sporadycznie, a Kitsune/Kaolla nie dość, że były dwie, to jeszcze rzucały gwarą z prędkością karabinu maszynowego, co po bardzo krótkim czasie dawało efekt zmęczenia. Drugim powodem może być to, że słowo waść pojawia się chociażby w lekturach szkolnych więc (w teorii) każdy je zna. Gwara w LH natomiast była już na tyle zaawansowana, że przestała być intuicyjna.Angu pisze: ↑pt lis 06, 2020 9:44 amNie wiem jakbym urozmaiciła mowę kiteune czy kaolli jak pierwsza mówiła w dialekcie, a druga w ogóle była z innego kraju. W Japonii była pod opieką dziewcząt z pensjonatu, więc wiadomo że nie będzie mówiła zawsze poprawnym japońskim skoro właśnie dialekty i "normalna" mowa mieszały się ze sobą.
Mutsumi podobała mi się na początku, kiedy była uwikłana w "tajemnicę". Później całkowicie straciła charakter i stała się tylko typowym elementem komediowym. Nie pomogły jej nawet próby poszerzenia historii o rodzinę. Głupie to było jak nie wiem, a już motyw z cudownym ozdrowieniem zgasił mnie jak peta. Dodam tylko, że w późniejszym czasie miałem ochotę wyjechać jej solidnego "slapa w pysk" za te zagrywki z całowaniem Keitaro. Na miejscu Naru wyrwałbym jej ze łba wszystkie kłaki. Generalnie poza podstawową piątką większość później wprowadzonych postaci była mdła. Z podstawki natomiast najbardziej lubię Motoko, Shinobu i Naru, mimo, że ta ostatnia została bardzo zniszczona przez autora ciągłymi powrotami i rozstaniami.
Ostatnio zmieniony pt lis 06, 2020 1:59 pm przez Archerito, łącznie zmieniany 2 razy.
- Angu
- nołlife
- Posty: 2698
- Rejestracja: pt sty 07, 2011 1:38 pm
- Lokalizacja: Wejherowo
- Gender:
- Kontakt:
- Status: Offline
Love Hina tom 14
Puste dymki były na 100% ale nie mam obecnie jak poszukać bo tomiki mam 400km od domu xD
W sumie -chany wyparłam z pamięci. W wydaniu bardziej mi przeszkadzały wspomniane dymki i brak czyszczenia onomatopei i chyba nawet bez przypisów były, albo nie zawsze istniały. No ale stare standardy wydania były inne i chyba pozostaje przymknąć oko.
Ogólnie LH była mega popularna i w Japonii i u nas. Teraz jest już klasyką komedii romantycznych i cieszę się, że posiadam komplet tomików
Ano w sumie przypomniałeś mi. W ostatnich tomach była praktycznie tłem i nic nie wnosiła do historii
Oj tam. Całowała wszystkich po równo xDDodam tylko, że w późniejszym czasie miałem ochotę wyjechać jej solidnego "slapa w pysk" za te zagrywki z całowaniem Keitaro. Na miejscu Naru wyrwałbym jej ze łba wszystkie kłaki.
O ile jeszcze gwarę ze zgrzytaniem zębów mógłbym przecierpieć to już użycia gwary i w tym samym kadrze -chana normalnie nie dałem rady.
W sumie -chany wyparłam z pamięci. W wydaniu bardziej mi przeszkadzały wspomniane dymki i brak czyszczenia onomatopei i chyba nawet bez przypisów były, albo nie zawsze istniały. No ale stare standardy wydania były inne i chyba pozostaje przymknąć oko.
Ogólnie LH była mega popularna i w Japonii i u nas. Teraz jest już klasyką komedii romantycznych i cieszę się, że posiadam komplet tomików
-
- Weteran
- Posty: 1045
- Rejestracja: ndz cze 16, 2019 9:41 am
- Gender:
- Status: Offline
Love Hina tom 14
Broń Boże nie twierdzę, że ich nie było w ogóle. Albo trafiłem na partię bez tej wady, albo było tego na tyle mało, że mi umknęło.
+1 Byniu <patrzy na płeć> eee...Pani Byniowo
Wiem, wiem ale nadal uważam, że było to strasznie wymuszone bo autor nie miał pomysłu jak po raz kolejny sprowokować kłótnię z Naru i Keitaro.
Tu po raz kolejny +1 ale jak sama zauważyłaś kiedyś były zupełnie inne standardy tłumaczeń więc olać. Dzisiaj bym już tego nie popuścił.
Bardzo mnie zasmuciłaś tym stwierdzeniem bo jeżeli tak wygląda klasyka komedii haremowych to chyba nie będę targetem Ja posiadam nawet 2 komplety xD
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości