Jestem świeżo po lekturze, więc zakładam temat, w którym podzielę się moimi wrażeniami."Poczekajcie tylko... Zmienię wasze życie w horror!"
Souichi, najmłodszy syn państwa Tsujii, to dziwne dziecko. Podzwaniając trzymanymi w ustach gwoździami, wygłasza przerażające klątwy – które, co gorsza, działają...
Zapraszamy do wypełnionego czarnym humorem świata Souichiego, gdzie będzie was niepokoił nawet własny śmiech.
Twórczość Ito kocham nieodmiennie od pierwszego wejrzenia i temu panu jestem w stanie wybaczyć wiele. Nawet lekkie rozczarowanie "Souichim". Samej mangi nigdy wcześniej nie czytałam ale z samą postacią Souichiego spotkałam się w jednym z innych opowiadań tego autora.
Manga jest dość nierówna. Cztery pierwsze rozdziały zwyczajnie mnie wynudziły... Aczkolwiek za najnudniejszy rozdział uważam "Souichi i Jego Głupie Klątwy". Dłużył mi się strasznie i właściwie nic się w nim nie działo. Na szczęście pozostałe są o wiele ciekawsze. Rozbroiła mnie goła kukła w "Szmacianym Nauczycielu" , a podczas lektury "Pokoju o Poczwórnych Ścianach" można poczuć się nieswojo (pomimo, że nie mam klaustrofobii). Przeszkadzało mi też to, że rodzina Souichiego traktowała go jak zwykłego dziwaka podczas gdy dzieciak ewidentnie miał zaburzenia i wypadałoby go przebadać (albo wezwać egzorcystę ). Ja mieszkając z kimś takim bałabym się poruszać po własnym domu.
Ta opowieść to solidna robota, jest tu parę ciekawych pomysłów ale zdecydowanie nie będzie to moja ulubiona pozycja w kolekcji Ito. Bardziej traktuję ją jako horror komediowy niż coś, co ma mnie przestraszyć.
Zakończenie autor pozostawił otwarte ale w przypadku tej mangi mi to nie przeszkadza. Jak wspominałam, Souichi pojawia się jeszcze w twórczości Ito. Pamiętam, że gdzieś widziałam dorosłego Souichiego, który ukrywał się przed żoną . Dla mnie to taki prolog, wstęp do większej całości.
Z polskiego wydania jestem zadowolona. Obwoluta jest świetna (brawa za dobraną kolorystykę), w środku też nie ma się do czego przyczepić. Parę razy dostrzegłam tylko jaśniejszą pionową smugę ale było to dosłownie w paru miejscach więc przeboleję . Tłumaczenie również bez zarzutu, momentami naprawdę można się uśmiać z niektórych tekstów, a onomatopeja "zjaw" w połączeniu z obrazkiem na stronie 183 po prostu mnie rozłożyła na łopatki! Brawo! .
Ktoś jeszcze czytał już "Souichiego"? Jakie przemyślenia po lekturze?