W sumie to nie wiem, ale może po to, żeby się pośmiać z ludzkiej głupoty albo załamać, że tacy ludzie też sąkolora pisze:więc po co w ogóle cytować coś, co nie ma żadnej wartości, a tylko obraża ludzi?


W sumie to nie wiem, ale może po to, żeby się pośmiać z ludzkiej głupoty albo załamać, że tacy ludzie też sąkolora pisze:więc po co w ogóle cytować coś, co nie ma żadnej wartości, a tylko obraża ludzi?
Ależ ja bardzo dobrze o tym wiem.Błagam, nie wrzucajcie nic niewartych komentarzy z hejted fandom, bo tam tylko przepychanki słowne, żadnych merytorycznych uwag, a ludzie wchodzą tam tylko po to, żeby dokopać innym, więc po co w ogóle cytować coś, co nie ma żadnej wartości, a tylko obraża ludzi?
W okolicach Opola wiele miejscowości używa zarówno nazwy polskiej, jak i niemieckiej i obie widnieją na tablicach.Może to je byłam w złych miejscach na śląsku, ale nigdy w życiu nie widziałam podwójnych nazw miejscowości, czy choćby ulic. Z czymś takim spotkałam się jedynie na kaszubach.
Oczywiście, że były takie próby - i oczywiście, że takie zjawiska zachodzą! Ale nikt tych zasad nie uczy. Nie wałkuje się gwary w szkołach. Muzyki trochę jest, z filmem nieco gorzej, książek powstaje raczej niewiele... Gdy mniej jesteśmy zarzucani unormowanym materiałem, normy te stają się bardziej umowne i łatwiej od nich odchodzić.Tylko dlatego że nikomu nie przyszło do głowy ich formalnie usystematyzować(a może przyszło, tylko o tym nie wiemy?). Nie powiesz mi, że w obrębie dowolnej gwary czy dialektu nie zachodzą powtarzalne i schematyczne zjawiska językowe, na podstawie których równie dobrze można by takie zasady ustalić.
Tu nie ma czego rozumieć. Tożsamość owszem, określana jest częściowo na podstawie pochodzenia, ale też w dużej mierze jest kwestią identyfikacji. Okej, nie wmówię sobie, że jestem Japonką, ale prześledzenie drzew genealogicznych prędzej czy później wykaże, że wszyscy jesteśmy w jakiś sposób "mieszanej krwi".Może nie dyskutujmy nt. twierdzeń poszczególnych grup "Ślązaków" co do ich "śląskości", bo to się smutno skończy. Kto mieszka na dowolnym zainteresowanym Śląsku (bądź na Zagłębiu) - ten wie, o co chodzi. Kto nie wie - i tak nie zrozumie. Każdy sobie rzepkę skrobie i uważa, że to jego "Śląsk" jest tym "jedynym prawdziwym Śląskiem", a prawda jak zwykle leży pośrodku albo wręcz nigdzie.
Co myśmy się głowili, o co tam chodzi z tymi strzałami, to nie pytajcieAngu pisze:Na stronie 116 w oryginale była jakaś gra słowna, pewnie coś tak jak w Ouranie z "ZAsłonię" Ciekawe jak to brzmiało w japońskim.
No, ja bym była ostrożna z takimi osądamiAngu pisze:Anime oglądałam 3 lata temu i wiem czego się spodziewać, ale i tak fajnie przypomnieć sobie tę historię.
Jerunie, przypomina mi się ślązakowanie tych pierunów z Katowic i okolic, którzy nie widząświata poza czubkiem swojego nosa i granic swojego pięknego województwa i ignorują fakt, że na wschodzie Opolskiego Ślązaków także w bród, ba, w okolicach moich Strzelec mówi się ponoć jedną z najczystszych odmian śląskiego, nie mówiąc już o tym, że Opole (obecnie miasto polskie, ale nie będziemy wchodzić w szczegóły) przez stulecia było stolicą Górnego Śląska, tak, tak, też w czasach, gdy na miejscu Katowic stał jeszcze las, ale nie, w GOPie będą myśleli, że jak u nas nie ma tyle kopalni, to żaden Śląsk, co najwyżej Niemcy, co też jest krzywdzące, bo fakt, że w naszym powiecie co druga wioska ma podwójną miastę, a wybory do sejmika powiatowego co kadencję wygrywa mniejszość niemiecka nie znaczy, że nie czujemy tej subtelnej różnicy między Ślązakiem, hadziajem, a nowoniemcem...Z tego co wiem, Śląsk Opolski też identyfikuje się jako "Ślązacy". I też mówią po śląsku. A ile widziałam tabliczek z podwójnymi nazwami miejscowości...
Już nie przesadzaj z tym województwemDarya pisze:Jerunie, przypomina mi się ślązakowanie tych pierunów z Katowic i okolic, którzy nie widząświata poza czubkiem swojego nosa i granic swojego pięknego województwa
Najlepiej w ogóle nie zaczynaj tematu śląskości poszczególnych ŚląskówDarya pisze:O Cesarzokach, czyli mieszkańcach Śląska Cieszyńskiego, nawet nie będę zaczynać
Akurat w przypadku "ę" w środku wyrazu w niektórych przypadkach i wszelkich ym, yn wolałam się wstrzymać, bo miałam wrażenie, że zaczynamy przeginać i tekst robi się mało zrozumiały dla przeciętnego czytelnikaDarya pisze:Rozumiem, że zasada nie dotyczy przypadków, gdy "ę" jest w środku zdania i trza by było dać "yn", jednak już wszystko wypisałam xD (można zignorować)
Nie tylko ona i tak, stosowanie tych konstrukcji na przemian, jak akurat pasuje, TEŻ jest zamierzoneDarya pisze:- Ritsu czasem skaczę między formą "-ach" (str. 81, "pomyślałach") a "żech (str. 85 "powinna żech").
Że niby jak? Pisać "je żech / je żeś"? Pomijam, że pierwsze widzę - kto wtedy z przeciętnych czytelników ma szansę domyślić się, że to od "jestem / jesteś", hmDarya pisze:Zdziwiło mnie pisanie "Jeżech" i "Jeżeś" łącznie, ale w sumie google takie wyniki pokazują, a że śląski zasad pisania nie ma, więc niech będzie, przyzwyczaję się ;P
Mi tego nie musisz mówić, mam znajomych i w Medalikowie i w Żywcu, którzy z bliskości Śląska są nader niezadowoleniJuż nie przesadzaj z tym województwem. Częstochowa też leży w śląskim, a spróbowałabyś nazwać któregoś Częstochowianina Ślązakiem, to nie wiem, czy by było co z Ciebie zbierać. Zresztą, daleko nie szukając - Sosnowiec to też Ślązacy
? Obecne granice administracyjne zasadniczo nie oddają w żaden sposób podziałów kulturowo-językowych.
Właśnie ja bym intuicyjnie pisała to osobno xD Ale widzę, że forma łączna w internetach popularniejsza, więc się poddaje woli większościŻe niby jak? Pisać "je żech / je żeś"? Pomijam, że pierwsze widzę - kto wtedy z przeciętnych czytelników ma szansę domyślić się, że to od "jestem / jesteś", hm?
Ojejku, teraz zauważyłam, że są dwa rodzaje numeracji: zaraz przy środku w ramce albo przy brzegu, trochę pochylony. Właściwie to spoko rozwiązanie, aż zaraz sprawdzę czy w innych mangach też takie coś jest, bo pierwsze widzę xD- 148 -> zły numerem przy stronie. Znaczy, w ramce, czyli innej stylistyce.
Jako że obwoluty często są robione i wysyłane do druku wcześniej, tym razem to nie była nasza działka, więc uwaga trochę rzucona w eter, bo nie sądzę, żeby pani tłumacz, po której przejęliśmy serię, tutaj w ogóle zaglądałaDarya pisze:Ach, przypomniało mi się jeszcze - na obwolucie, przy danych autorki jest mowa o magazynie flowers i słowo to, w przeciwieństwo do poprzedniego magazynu nie jest wzięte w cudzysłów, trochę to wybija z rytmu.
Waleniem "spoilerami" w moją stronę się nie przejmujcie, im więcej wiem, tym lepiejspoiler pisze:Chodzi mi głównie o relację między Sentaro i tym księżoszkiem z parafii, do której uczęszczają na msze. Już w pierwszym tomie była scena z różańcem noszonym na szyi + dość ostra reakcja Sentaro, gdy Ritsuko zaczęła za dużo gadać. W drugim tomie jest scena, gdy Sentaro przychodzi do tamtejszego ogrodu popatrzeć sobie na figurę Matki Boskiej i pojawia się ksiądz, dopytując się o sytuację rodzinną, czy nie ma jakichś problemów itd. i ogólnie zachowuje się wobec niego dość opiekuńczo. Dlatego ciekawi mnie, co ksiądz właściwie wie i jakiej natury jest ta relacja + o co chodzi z tym dziwnym dla przeciętnego katolika motywem z różańcem. Wyczytałam gdzieś, że Sentaro jest synem amerykańskiego żołnierza i Japonki, i dlatego część rodziny traktuje go nieprzychylnie, ale nie wiem, czy to ma jakiś związek, a jeśli ma, to jaki. W sensie, domyślam się, że ten ksiądz jest jego powiernikiem (spowiednikiem?) i jako jedyny okazał mu zainteresowanie i dobre serce, stąd taki sentyment do tego różańca, który pewnie dostał od niego, ale wolałabym wiedzieć, a nie zgadywać.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości