Strona 2 z 2

: sob lis 01, 2014 2:22 pm
autor: GrisznakIW
Nanako jest typem postaci-obserwatorki, takiej, która daje autorowi (czy tu - autorce) możliwość pokazywania innych postaci, nie przysłaniając ich jednocześnie. Chyba nawet lepiej widać to w anime, gdzie co prawda główna bohaterka jest nieco bardziej aktywna (jak choćby w przypadku konfliktu między jej przyjaciółkami), ale poprzez wprowadzenie nowych wątków dano pozostałym postaciom jeszcze więcej pola do popisu. Dla odmiany, w Lady Oscar mamy bardzo charyzmatyczną bohaterkę, przez co reszta obsady schodzi automatycznie na dalszy plan, nawet gdy są to postaci ciekawe (vide Allain de Soissions).

: czw lis 20, 2014 7:54 pm
autor: Kannagi
Przeczytałam wątek w poszukiwaniu jakiegoś lepszego porównania mangi i anime - te drugie oglądałam bardzo dawno temu (tak dawno, że absolutnie nic nie pamiętam oprócz kreski) i teraz chodzi za mną manga, ale trochę się boję. W sensie - niby tomik gruby, ale porównując to to to z długością anime... Mam silne skojarzenia z Uteną, gdy po genialnym anime przeczytałam ledwie dobrą mangę.

Jak ma się w tym konkretnym przypadku manga do anime? Twórcy anime podorabiali za dużo, porozciągali, czy po prostu w mandze jest wszystko ale w mniejszej ilości? Znając mnie i tak to kupię, ale nie wiem, czy lepiej najpierw nie odświeżyć sobie anime...

: wt kwie 21, 2015 7:51 am
autor: Reviolli
Przed lekturą Braciszka przeczytałem tomik OP i wybielacza dlatego rysunki spodobały mi się jeszcze bardziej. Ten brak wolnej przestrzeni. Natomiast ciężko było mi się przyzwyczaić to postaci księcia Kaoru i Rei. One miały męskie twarze i traktowałem je jak facetów.

Manga jest trochę przedramatyzowana. Drażniła mnie też ta patologia (rozwody i związki na lewo) ile tego może być?. Do tego jedna postać nie otrzymała kary, co kłoci się z moim poczuciem sprawiedliwości.

Kaoru najlepszą postacią, silną wyraźną i ludzką pomimo (a może właśnie dzięki nim) swoich problemów.

Głowna bohaterka była nijaka ale to jest trochę standard, więc nie narzekam.
Natomiast tej Francuzki (Rei) nie mogłem znieść. Był przebłysk że wyjdą z niej ludzie ale nie bo wolała to swoje zaślepienie.

Dałem się porwać tej historii. Nie mogłem odłożyć tej mangi bo chciałem widzieć jak to się skończy. Nawet zajrzałem na koniec, by później w spokoju czytać.

: śr lip 15, 2015 3:14 am
autor: Kannagi
Mój drogi bracie zostało wydane w 1975 roku. Moim zdaniem przed lekturą warto przykleić sobie taką karteczkę na ścianie - dzięki tej świadomości naprawdę łatwiej łyka się ilość dramatyzmu i patologii. To klasyk, i to już wiekowy (40 lat!). Współczesna pozycja o takiej dozie, hm... egzaltacji? pewnie nawet nie trafiłaby na zagraniczny rynek. Mam trochę mangowych znajomych, ale jeszcze nie udało mi się nikogo namówić na lekturę Oniisamy :roll:

Ale ach! Te gwiazdy w oczach! Te włosy! Mariko kojarzyła mi się z Kleopatrą, i to graną przez Elizabeth Taylor ;D

: śr lip 15, 2015 9:58 am
autor: GrisznakIW
Swoją drogą, jeśli komuś się podobała ta manga i inne tego typu pozycje (vide Shiroi Heya no Futari, Claudine itd), to polecam obejrzeć film "Dziewczęta w Mundurkach" z 1958, z Romy Schneider i Lilli Palmer. Oglądając go jakiś czas temu miałem wrażenie, że mocno zainspirował on autorki tworzące pierwszą falę mang yuri. Trafiłem nań niedawno, przypadkiem, dzięki temu teledyskowi.

: śr lip 15, 2015 2:47 pm
autor: Kannagi
Dzięki Grisznak, zaznaczyłam już do obejrzenia ;D

: sob kwie 16, 2016 3:35 pm
autor: Darkling
Skończyłem czytać. Rewelacyjna manga. Całość przypominała trochę teatr (wspomnianą w mandze Takarazukę), przepych, "dekoracje" będące tu rysowanymi w różnych miejscach kwiatuszkami tudzież innymi bajerami, pozy, nieraz poetyckie dialogi... W to wszystko zostały wplecione losy niezwykłych bohaterek. Najbardziej polubiłem Mariko, współczułem jej do ostatniej strony i oczywiście Księcia. Rei budziła u mnie raczej nieprzyjemne uczucia, tak jak Fukiko, ale chyba właśnie o to chodziło Ikedzie. [spoiler]Braciszek pokazywał, jak wiele problemów może pociągnąć za sobą rzecz pozornie błaha, jak w przypadku ojca Mariko - przez niego dziewczyna stała się samotna, desperacko szukająca wsparcia i aspołeczna. [/spoiler] A zakończenie... świetne. Zresztą cała manga zmusza to refleksji i jest naprawdę niesamowita. Z czystym sumieniem polecam!