Z Haikyuu jest tak, że na początku nie zachwyca, rozkręca się pomalutku ale sensownie. A potem nie wiesz, jak to się stało, że 2 sezony już za Tobą i chcesz więcej. Warto jest dać mu szansę. Na początku podchodziłam do tego tytułu jak pies do jeża. Miałam alergię na sportówki (nadal mam!) i normalnie bym tego nie obejrzała, gdyby nie gorące zachęcanie ze strony mojej znajomej.
Zaintrygował mnie fakt, że wszystkie postacie, według niej, da się lubić i to bardzo!
Obejrzałam pierwszy sezon tak pobierznie i pomimo mojej chęci oparcia się urokowi postaci oraz fabuły, wciągnełam się. Rewatchnęłam w trakcie wychodzenia drugiego sezonu i boom. Już nie było odwrotu.
Moja kumpela też nie lubiła sportówek ale za namową znajomej i mnie zaczęła oglądać i już czuje pustkę z powodu braku wystarczającej ilości nowych odcinków.
Także może warto jest dać anime szansę.
W ekranizacji jest sporo dodatkowych smaczków i wiele kadrów jest po prostu lepiej pokazanych czy narysowanych. Za to manga uzupełnia niektóre wątki, których nie było w anime.
Tl;dr - polecam obejrzenie anime i jeśli po pierwszej połowie pierwszego sezonu się wciągnięcie, później będzie tylko lepiej. Do kreski w mandze można przywyknąć i też jest z niej sporo frajdy.
Nie trzeba lubić siatkówki, żeby to anime się podobało, naprawdę. Mecze są ale duży nacisk postawiony jest na rozwój i doskonalenie postaci. Ich wzrost jest pokazany w strategicznych momentach i dobrze jest zaplanowany. W sumie to ogląda się dla nich. Dla ich wzlotów i upadków. Łatwo można się z kimś zidentyfikować.
Same mecze też są ciekawe i bardzo satysfakcjonująco je się ogląda, w raz z postępem drużyny.
No i zarówno manga jak i anime są zapełnione sporą dawką humoru. Karykaturalne wyrazy twarzy tylko dodają uroku poszczególnym sytuacjom.